V. Kalkuta – wolontariat dziewczyn

Pierwszy dzień wolontariatu zaczął się wczesną pobudką – o 530 musieliśmy być już w hotelowym holu by zdążyć dojechać do Domu Matki Teresy na szóstą na nabożeństwo w znajdującej się w środku kaplicy. Msza prowadzona była po angielsku, a w kaplicy były w większości siostry zakonne, ale również całkiem spora grupa osób, która wraz z nami przyszła na wolontariat. Po mszy poszliśmy na skromne śniadanko – banany, tosty i nasza ulubiona chai (czyli taka nasza bawarka). Po zjedzeniu zostaliśmy przydzieleni do różnych „domów”. Grupa była podzielona na część męską i żeńską a następnie na osoby, które miały zająć się starszymi i dziećmi. My pożegnałyśmy się z chłopcami i za jedną z wolontariuszek poszłyśmy na autobus. To było ciekawe przeżycie, jazda z tłumem Indusów, gdzie nie było miejsca, żeby ruszyć się nawet o milimetr. Kiedy dojechałyśmy część z nas została w placówce dla dzieci, a druga poszła do starszych. Ja akurat byłam przydzielona do grupy dziecięcej także po założeniu fartuszka dowiedziałam się jakie są dzieci w naszym ośrodku. Razem z resztą wolontariuszek zgłosiłyśmy się do różnych grup i zaczęłyśmy pracę. Po udaniu się do klasy, przywitałam się i zaczęłam robić ćwiczenia rozciągające nogi i ręce dziewczynek. Szybko jednak nadeszła przerwa – TEA TIME, więc udałyśmy się napić chai i zjeść herbatniczki, a przy okazji udało nam się podzielić wrażeniami z dziewczynami z części starszej . Po przerwie karmiłyśmy nasze podopieczne i znów szybko nadszedł koniec naszej pracy. Wróciłyśmy znów autobusem i dotarłyśmy do hotelu. Tam spotkaliśmy się wszyscy razem i poopowiadaliśmy sobie co kto widział i co robił. Więc dopełniając czynności z wolontariatu razem z podopiecznymi rysowaliśmy, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy, tańczyliśmy, robiliśmy pranie, malowałyśmy paznokcie. Następnego dnia rano Oliwia, Agnieszka i ja pojechałyśmy na mszę, a reszta wstając godzinę później dojechała do nas do Domu. Zjedliśmy śniadanie to samo co wczoraj i udaliśmy się do naszych domów. Mieliśmy podobne zajęcia co dzień wcześniej i o 12 wróciliśmy do hotelu. Dziś nie robiliśmy sporo gdyż cały dzień lało więc głównie spędziliśmy czas jedząc w restauracji i słuchając referatów dotyczących historii Indii. Dziś znów poszłyśmy z dziewczynami na mszę (zabrała się z nami także Emilia). Początek dnia do momentu dojechania do ośrodków był taki jak zawsze. Jako, że była niedziela to nie było zajęć, a do tego nasze dziewczynki miały urodziny także śpiewałyśmy im sto lat, a do tego każda (łącznie z wolontariuszkami) dostała kawałek ciasta. Dziś musieliśmy skończyć wcześniej wolontariat ze względu na to, że mieliśmy dziś wyjeżdżać. O 13 wymeldowaliśmy się z pokoi i poszliśmy zobaczyć przepiękny stary cmentarz, który miał swój własny wspaniały klimat. Cmentarz tonął w najróżniejszych odcieniach zieleni, czego nam tak bardzo brakowało w indyjskich miastach. Po wyjściu ustaliliśmy czas powrotu do hotelu i dostaliśmy trochę czasu wolnego. Musieliśmy go trochę skrócić, gdyż znów złapał nas deszcz monsunowy. Żeby nie być do końca przemoczonym wróciliśmy do hotelu jedni taksówkami a inni pieszo. Kultowe indyjskie ambasadory w końcu przyjechały, więc zapakowaliśmy się i pojechaliśmy na dworzec. Po jakimś czasie oczekiwania w końcu przyjechał nasz pociąg, więc pospiesznie wsiedliśmy i rozpoczęliśmy naszą podróż do Patny.

Podsumowując wolontariat – było to dość ciekawe dla mnie przeżycie. Pierwszy raz byłam na takim wolontariacie więc nie mogłam tego przyrównać do poprzednich. Miałam grupę dziewczyn niepełnosprawnych, zarówno fizycznie jak i psychicznie, większość z nich nawet nie kontaktowała jak się do nich mówiło. Trzeba było je karmić, przebierać, myć, musiałam pokazywać im w lustrze jak wyglądają ich twarze, mówić ich imiona by nie zapomniały. Mimo, że na co dzień nie mam takich sytuacji, by zajmować się takimi ludźmi, myślę, że być może przyda mi się to w przyszłości. Poza tym moja grupa pozwoliła mi się trochę wyciszyć i uspokoić. Nie doznałam aż takich wrażeń by się popłakać czy inaczej emocjonować gdyż nie mogłam tego powiązać z jakimiś wspomnieniami, tak jak niektórzy. Ale cieszę się bardzo, że mogłam uczestniczyć w tym wolontariacie i mam nadzieję, że będę miała więcej okazji by znów popracować jako wolontariusz.